Naszym celem jest sprawianie przyjemności Panno Steele.
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?
źródło opisu: http://soniadraga.pl/
O tej powieści słyszał chyba każdy. Już kilka lat temu intrygował mnie szał wokół książki, jednak twardo trzymałam się w postanowieniu, że prędko po nią nie sięgnę - mój wiek wówczas nie był adekwatny do treści i choć miałam podstawową wiedzę o co chodzi, to raczej nie chciałam w ten temat się zagłębiać. Gdy do kin weszła ekranizacja, a miliony nastolatek na całym świecie zaczęło zgodnie kochać Christiana Greya, zrozumiałam, że to już czas na poznanie fenomenu tejże historii. Na własną odpowiedzialność wkroczyłam w ten oryginalny na swój sposób świat.
Anastasia Steele jest studentką literatury, czego autorka zupełnie nie pokazała. Narratorką powieści jest studentka literatury, a zasób słów i mówienie o czymkolwiek w bardzo prostackim języku nie pasują do studentki literatury, przez co realizm w powieści znika po kilku stronach.
Czyżbym się mocno powtarzała w poprzednim akapicie? Cóż, jak pani James robiła to w swoich książkach i zdołała z tym męczącym oczy i umysł powtarzaniem się przyciągnąć miliony czytelników, to i ja w recenzjach o owych książkach postanowiłam tego dokonać – może i mnie uda się zdobyć popularność.
Jako, że w zamiarze powieść ta miała być erotycznym fanfiction wzorowanym na "Zmierzchu", można tu doszukać się wielu podobieństw obu serii. Jednym z nich jest bogactwo słownictwa. Wieloma epitetami można byłoby podkreślić boskość Christiana Greya, a naszej studentce literatury przychodziło jedynie na myśl słowo: przystojny. I od razu myśli wędrują z sentymentem ku pamiętnemu szelmowskiemu uśmiechowi Edwarda.
Ale, żeby nie było, mam też jakieś plusy. By bardziej zrozumieć tę tematykę, postanowiłam poświęcić trochę czasu na Greyopodobne książki. Mimo iż trylogia „Pięćdziesięciu Odcieni” nie jest rewelacją literacką, to okazuje się, że w swoim gatunku jest arcydziełem! Patrząc przez pryzmat innych tego typu powieści, "Pięćdziesiąt Twarzy Greya" to niepowtarzalna i piękna opowieść o trudnej miłości, która ma swoje wzloty i upadki jak i szczęśliwe zakończenie. I mimo tego, że jest niezwykle płytka, posiada większą głębie niż reszta podobnych powieści razem wzięta. Oczywiście mówiąc o wspaniałości w gatunku, nie ubliżam tu klasykom gatunku powieści erotycznych, o nie, bowiem "Pięćdziesiąt Twarzy Greya" to, powiedziałabym, pseudoerotyk - i wśród takich pseudo- jest właśnie książką genialną.
Mimo tych wszystkich "zabaw" jest gdzieś miejsce na uczucia. I to mi się podoba. Jeśli pani James bazowała na sadze pani Meyer, to wyszło jej to nawet OKAY, porównując z pierwowzorem. Trochę przesadziła z tym wiecznie przystojnym Christianem – może i nie przestaje być przystojny z dnia na dzień, ale żeby tak informować nas o tym co kilka stron?
Bohaterowie... hmm... Christian jest chyba jedną z najbardziej barwnych postaci (ale odkrycie! W końcu ma aż pięćdziesiąt odcieni, co nie?) i nie mówię tego, bo jest idealny. W sumie? Nie, wróć! Mówię to, bo Grey jest idealny - a inne postacie są papierowe - płaskie i zmiecione przez pierwszy lepszy powiew mojego rozsądku. Z kolei Ana to typowa Bella - irytująca do szpiku kości postać, której wypowiedzi i narracja, jak i zachowania są często niedorzeczne i zupełnie śmieszne (niestety, w ten negatywny sposób).
Ktoś coś rozumie z tej recenzji? Bo z myśli, z których recenzję tę skleciłam, ja nie rozumiem nic.
Podsumowując, "Pięćdziesiąt Twarzy Greya" posiada jakieś dobre strony i jeśli ma ktoś zamiar sięgnąć po tę książkę – niech czyni po swojemu. Nie, żebym polecała, ale jak kogoś ciekawi, to niech spróbuję - w końcu są gusta i guściki.
Ocena książki: 3/10
█▬█ █ ▀█▀ !!!
OdpowiedzUsuńCoś tam z tej recenzji zrozumiałam, nie powiem. I raczej zgadzam się z Twoją opinią, choć ja raczej nie zauważyłam dobrych stron tej książki.